Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


#1 2008-08-26 21:57:49

 xpacifer

Dobry Pasterz:)

8193431
Call me!
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-21
Posty: 1656
Punktów :   29 

Niebo i piekło....

Posłuchaj opowieści o niebie i piekle, którą niegdyś przekazywano z pokolenia na pokolenie, ale dziś nikt już jej nie pamięta.
Pewien człowiek wędrował ze swym koniem i psem. Zaskoczyła ich burza i schronili się pod ogromnym drzewem, w które uderzył piorun i wszyscy zginęli. Jednak człowiek ów nie zorientował się,
iż opuścił już ten świat, i podjął na nowo wędrówkę ze swymi towarzyszami.
- Człowiek, koń i pies wspinali się mozolnie po zboczu góry. Byli zlani potem i umierali z pragnienia, bo słonce grzało niemiłosiernie.
Na zakręcie spostrzegli wspaniała bramę, całą z marmuru, prowadzącą na wyłożony bryłami złota plac, gdzie biło źródło krystalicznie czystej wody. Wędrowiec zwrócił się do strażnika pilnującego wejścia:

"Witaj!".
"Witaj, wędrowcze!".
"Powiedz mi, cóż to za piękne miejsce?".
"To niebo".
"Jakie to szczęście, że trafiliśmy do nieba! Jesteśmy bardzo spragnieni".
"Możesz wejść i napić się do woli" - odrzekł strażnik, wskazując źródło.
"Mój koń i pies także są spragnieni".
"Bardzo mi przykro, ale tutaj zwierzęta nie mają prawa wstępu".
Wędrowcowi bardzo chciało się pić, ale nie zamierzał opuszczać w biedzie swoich przyjaciół. Z żalem podziękował strażnikowi i ruszyli w dalszą drogę.
Wspinali się jeszcze bardzo długo i całkowicie już wyczerpani dotarli do starych, zniszczonych wrót prowadzących ku polnej drodze wysadzanej drzewami. W cieniu nieopodal leżał człowiek z głową przykrytą kapeluszem.
"Witaj" - odezwał się wędrowiec.
Wyrwany ze snu mężczyzna skinął tylko głową.
"Umieramy z pragnienia, ja, mój koń i mój pies".
"Pośród tych skał znajdziecie źródło. Możecie tam pić do woli".
Kiedy już wszyscy ugasili pragnienie, wędrowiec podziękował nieznajomemu.
"Wracajcie tu, kiedy tylko przyjdzie wam na to ochota".
"Powiedz mi, jak nazywa się to miejsce?".
"Niebo".
"Niebo? Przecież strażnik marmurowej bramy powiedział, że niebo jest tam!".
"Tam nie było nieba, tylko piekło".
Wędrowiec poczuł się zbity z tropu.
"Nic z tego nie rozumiem. Jak mogą piekło nazywać niebem? Pewnie niejeden człowiek dał się oszukać!".
"Tak naprawdę to oddają nam wielka przysługę, bo tam zostają wszyscy, którzy są zdolni porzucić w biedzie swoich najlepszych przyjaciół...".


ps. Historia pochodzi z książki Paulo Coehlo


Miłość to wierność wyborowi!!

Offline

 

#2 2008-10-06 10:54:26

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Niebo i piekło....

"Przyjaciela nie poznaje się w pomyślności" (Syr. 12,8).

"Przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu"
(Prz 17,17).



Czasami los potrafi spłatać niezłego figla….Mi splatał wczoraj …   Bowiem szykując się na wczorajszy odpust parafialny w Grębocinie przeżyłam niezłą historię, prawie jak z filmu sensacyjnego z elemetami komedii... i ...  Otóż z niewiadomych względów …. Mój samochód nagle odmówił mi posłuszeństwa…  „bardzo prozaiczna sprawa” powiedziałoby wielu…Może i tak …  jednakże jak dla mnie – bardzo ważna w danym momencie i ..  dziwna trochę, bowiem poprzedniego dnia wieczorem moje auto  było na całkiem wysokich obrotach i nic nie wskazywało na to,, że coś z nim jest nie tak i ze znajduje się w stanie „niedyspozycji technicznej’ .  Ja też nic nie nabroiłam… to znaczy na światłach w nocy go nie pozostawiłam, radia wlaczonego też nie…. Nie, nie .. nic z tych rzeczy!!!  Natomiast w niedzielę, o godzi 11:25, ni w ząb nie chciał odpalić! Mało tego, nawet ani jednego odgłosu życia nie chciał wydobyć z siebie przy zapalaniu silnika. Cisza…. Kompletna cisza…. Normalnie prawie tak, jakby się obraził na mnie!  No ładnie – pomyślałam sobie -  I co ja teraz zrobię??? Cala rodzinka czeka w komplecie, żeby do kościoła pojechać, a tu – ZONK! I na dodatek odpust… i moja Kochana św. Tereska …. czeka na mnie, Pan czeka… a tu …. 9 km. odległości …. I w tym momencie te 9 km. wydało mi się niemal jak stąd do WIECZNOŚCI. Co robić??? No i wtedy do głowy przyszła mi  Osoba,która ma swój samochód (sprawny w tym momencie mialam nadzieję! ), na ktorą  zawsze mogłam liczyć,  .. chociaż mieszka spory kawałek ode mnie…ale   Wierzyłam, że nie zostawi mnie samej … chociażby ze zepsutym samochodem … na parę minut przed mszą św. ale w tak WAŻNYM DNIU…..!!!!  Postanowiłam zadzwonić … Głupio mi trochę była, ale cóż było robić… jeśli nie zaryzykować… Ufałam jej … dlatego miałam śmiałość …     Ufffff… na szczęście miała włączony telefon, na szczęście miała go przy sobie i na szczęście odebrała moje połączenie….. oraz…. bez chwili wahania zobowiązała mi się pomóc. Ale czasu było niewiele …. Bo musiała najpierw wyjechać ze swoim dzieckiem, aby je zawieźć do kościoła, żeby zdążyło ….  Dopiero potem przyjechać po mnie… I przyjechała… No i się zaczęło. Po pierwsze - w samochodzie nie działały światła  drogowe … Po drugie - przejazd kolejowy zamknięty …. A tu godzina 11:53!!  No… a po dalsze - samochody, które się wloką sie jak muchy w smole….!!  Niestety ze względu na nieprzewidzianą sytuację, musiałyśmy jeszcze po drodze zajechać na stację paliw, bo z powrotem mogły być problemy z jazdą…. No więc, jeszcze małe „zboczenie” na stację benzynową, gdzie jak na złość kolejka i na dodatek „jeden pan” postanowił sobie zrobić zapasy paliwa i najpierw jeden kanister napełniał, potem drugi…. Na szczęście ! trzeciego już nie miał! Następny z kolei klient .... nie miał drobnych przy placeniu rachunku, więc zapłacił "grubymi" - wydawanie reszty ... nie mialo końca!!!!  Tak jak ta chwila zresztą... !!! Wyjeżdżamy w końcu ze stacji …  a tu sznureczek samochodów najpierw z jednej strony, potem trzeba było poczekać z drugiej strony. OK.> Wyjeżdżamy na prostą i modlimy się pod nosem, a Wisia  to już całkiem na glos… i to na bardzo donośny  głos!!! No, a tu jeszcze czerwone światła na dodatek! W końcu pokonawszy wszystkie przeszkody na drodze – SZCZEŚLIWIE DOCIERAMY na miejsce! Co prawda nieco spóźnieni, ale WSZYSCY RAZEM zdrowi i cali!

Dziękuję Ci, WISIU (bo o TOBIE tu głównie mowa )  za Twoją pomoc …za to, ze wiedziałaś,  że na „bank” spóźnimy się, bo nie było możliwe dojechać na czas, …  za to, ze nie zawahałaś się… za to, ze nie zawiodłaś! Ryzykowałaś własnym czasem i  nie tylko …. Dziękuję, ze mogłam i mogę na Ciebie liczyć -  to jest dla mnie bardzo ważne….  Za wszystko – Bóg zapłać  i niech Pan Cię prowadzi.... !

Przede wszystkim jednak dziękuję Panu Bogu i św.Teresce  i  Kochanym Aniołom, niewidzialnym Duchom Niebieskim, które czuwały nad naszą każda kością….. i nad … oponami…. Bo mogło być jeszcze gorzej…. Mogłyśmy po drodze np. złapać „gumę”!!

DZIĘKUJĘ….za TĘ Eucharystię …. Za TĘ Pamiątkę Miłości !!!!!  Za to, ze się DOKONAŁO!!! ….A  wszystko niech się dzieje na większą Chwałę Bożą!

Chwała Panu!

Historię tę postanowiłam na krotko opisać i wkleić ja właśnie tutaj…. Chyba nie musze pisać dlaczego…. To się wie!

Jakże niezbadane są wyroki Boga i nie do wyśledzenia Jego drogi!

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-10-14 14:07:36)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Проживание Сидмут https://www.hotels-world.pl