Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


#1 2007-11-27 09:22:09

 xpacifer

Dobry Pasterz:)

8193431
Call me!
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-21
Posty: 1656
Punktów :   29 

KRóLEWSKA UCZTA

- Nie! Znowu niedziela! - wrzasnął Maciek zaraz po obudzeniu. Maciek nie lubił niedzieli, a w zasadzie niedzielnego poranka. W niedzielę rano cała rodzina szła do kościoła, a on tam strasznie się nudził.
- Wstań szybko. Śniadanie na stole! - z kuchni zawołała mama.
Po śniadaniu wszyscy ubrali się i poszli do kościoła. Maciek także. Miał dopiero pięć lat i nie mógł sam zostać w domu.
- Gdy będę dorosły, w ogóle nie będę chodził do kościoła - myślał chłopiec, powłócząc nogami. Zupełnie nie rozumiał rodziców, którzy uśmiechali się do siebie.
W kościele, jak zawsze, usiedli w pierwszej ławce. Do rozpoczęcia mszy było jeszcze trochę czasu. Znudzony Maciek rozglądał się. Spojrzał na ołtarz, a potem w górę na krzyż. Nagle zauważył, że coś poruszyło się na belce krzyża.
- Pewnie jakiś ptak wleciał przez okno - pomyślał chłopiec.
To coś na belce na pewno miało skrzydła. I to posrebrzane skrzydła. Maciek na chwilę odwrócił głowę, aby o wszystkim opowiedzieć mamie. Nie zdążył jednak, bo w tym momencie usłyszał głośny (jak na tak małego ptaszka) trzepot. Dziwny ptak frunął wprost na niego.
- Ojej! - krzyknął wystraszony chłopiec i odruchowo zasłonił rękoma oczy.
- No i czemu się boisz? - nieznajomy głos szeptał mu wprost do ucha.
- Ja? Boję? - Maciek był najodważniejszym chłopcem na podwórku i nie bał się niczego. Szybko odsłonił oczy. Przed nim stał anioł. Był tego samego wzrostu co Maciek. Może odrobinę wyższy. Miał jasne włosy obcięte króciutko i oczy nieznanego koloru. Ale chłopca najbardziej ciekawiły skrzydła. Anioł, nie wiadomo skąd, doskonale wiedział, o czym myśli.
- Możesz ich dotknąć - powiedział wesoło i odwrócił się do chłopca plecami. Skrzydła anioła były fantastyczne. Wielkie i przeźroczyste. Przy nawet niewielkim ruchu srebrzyście połyskiwały.
- Chciałbym mieć takie - rozmarzył się Maciek.
Anioł uśmiechnął się zagadkowo, chwycił go za rękę i ... unieśli się w górę. Chłopiec usłyszał tuż koło ucha furkot skrzydeł. Miał skrzydła, własne skrzydła! Przez jakiś czas lecieli w milczeniu. Daleko zniknął kościół z rodzicami. Pod nimi był las.
- Tutaj lądujemy - powiedział znienacka anioł, składając skrzydła.
Las, który z góry wydawał się zupełnie normalnym lasem, był jakiś dziwny. Drzewa miały spalone liście, trawa była wysuszona. I w ogóle nie było słychać ptaków. W lesie było bardzo smutno.
- Co tu się stało? - spytał zaniepokojony Maciek.
- Potem zobaczysz. Nie mamy czasu; musimy już iść - ponaglał anioł.
Nie minęło pięć minut, gdy zobaczyli ogromny zamek, taki jak w książkach z bajkami. Miał wieże, bramę i fosę.
- Ale fajnie - ucieszył się Maciek, ale anioł nie był zadowolony.
- Posłuchaj. To jest zamek bardzo złego smoka. To on zniszczył las. Przez niego zamarło w nim życie - tłumaczył anioł w pośpiechu. - Możemy jednak coś zrobić. Wiem, że smoka może pokonać bardzo dobry rycerz.
- Ja potrafię walczyć - dumnie powiedział Maciek.
- Wiem, ale tu nie chodzi tylko o walkę. Rycerz musi być bardzo dobry dla innych.
Maciek posmutniał. Przypomniał sobie, jak wczoraj popchnął siostrę i jak nie słuchał taty. A dzisiaj nie chciał iść do kościoła. Anioł przyglądał mu się uważnie i widział to, czego zawstydzony chłopiec nie mógł dostrzec. Widział dobre serce Maćka.
- Uszy do góry - anioł wiedział, że chłopiec może walczyć ze smokiem.
- Znam cię. Nie jesteś wcale zły, tylko czasami nieposłuszny. Ubieraj zbroję! Nie ma czasu. Smok już nas wyczuł.
Chłopiec w pośpiechu zakładał zbroję, która niespodziewanie znalazła się przed nim. Z głębi zamku słychać było straszny ryk. Smok był coraz bliżej bramy. Maciek ledwie zdążył chwycić miecz i tarczę, gdy brama rozwarła się i wytoczyło się z niej olbrzymie smoczysko. Z jego paszczy buchał ogień. Maciek zasłonił się tarczą. A gdy smok ponownie nabierał powietrza, chłopiec z ogromną siłą uderzył w potwora. Smok upadł na ziemię.
- Huraaaa!!! - niesamowity krzyk Maćka słychać było chyba na końcu świata. - Smok pokonany! Hura!!!
Razem z chłopcem cieszył się anioł i wszystkie leśne zwierzęta, które powychodziły z ukrycia. I Ktoś jeszcze, ale tego chłopiec nie wiedział. Skakaliby z radości do samego wieczora, lecz anioł miał dla Maćka jeszcze jedną niespodziankę.
- A teraz lecimy na ucztę do Króla.
- Jakiego Króla?
- Twojego i mojego, i całego świata.
Jeszcze tylko pożegnali się ze zwierzętami, a potem wznieśli się w górę. Maciek myślał o swoim zwycięstwie i o uczcie. Nawet nie zauważył, kiedy znalazł się w kościele, w pierwszej ławce. Obok niego siedzieli rodzice i jego siostra.
- A co z królewską ucztą? - zaniepokoił się chłopiec.
- Jeszcze nic nie rozumiesz? - uśmiechnął się anioł. - To Bóg jest Królem, o którym mówiłem. To On dał ci siłę do walki ze złem i był twoją tarczą. Zaprosił cię na wielką ucztę i słowa dotrzymał. Zobacz, jest nawet stół, przykryty białym obrusem - anioł kiwnął głową w stronę ołtarza.
Kiedy Maciek ponownie obrócił się do anioła, jego już nie było.
- Zawsze chodzę do kościoła i jeszcze nigdy nie pomyślałem, że jestem na uczcie u Króla - zastanawiał się chłopiec.
W kościele zadźwięczały dzwonki. Rozpoczynała się eucharystia. Maciek (chyba pierwszy raz w życiu) radośnie wstał z ławki. Był przecież Bożym rycerzem.


Miłość to wierność wyborowi!!

Offline

 
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.grebocin.pun.pl