Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


#1 2007-08-10 09:22:03

 xpacifer

Dobry Pasterz:)

8193431
Call me!
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-21
Posty: 1656
Punktów :   29 

źródełko życia...

Dawno temu, niewiadomo gdzie, był zaczarowany las, a w nim zaczarowane "źródełko" - zwane "źródełkiem życia". Mieszkańcy lasu miłowali się wzajemnie i nawet drapieżne zwierzęta żyły w pokoju z innymi oraz mieli jedno wspólne dobro, które ich łączyło.

     To właśnie te źródełko.

     Wśród mieszkańców tego lasku, żył sobie biały tygrys.

     Nie miał przyjaciół, był samotnikiem zamkniętym w sobie i ciężko mu było komuś zaufać.

Jednak to, co robił, nie było złe. Co prawda, aniołem ten tygrysek nie był, bo wiadomo, że też popełniał jakieś błędy, za które przepraszał, jednak ten tygrysek można powiedzieć, że był nadzwyczajny. To właśnie on najbardziej troszczył się o te źródełko.

     Zwierzęta z lasu widziały w nim dobrego i wspaniałego przyjaciela, który zawsze niósł pomoc niezależnie od sytuacji. Dlatego darzyły go szacunkiem, czasami nawet zwracały się do niego "mistrzu". Mimo, iż sobie tego nie życzył, biały tygrys stał się szybko, bardzo sławny.

     Jednak niektórym to się właśnie nie spodobało. Nie spodobało się, że to on jest sławny, że to on jest "mistrzem", że to on jest przedstawicielem tego całego lasku. Z wszystkich zwierząt najbardziej nienawidził go lew, ponieważ to on miał być królem.

     Pewnego dnia, lew nie wytrzymał i zaczął obgadywać białego tygrysa za jego plecami.

Mówił, co ślina przyniosła mu na język - a wszystko, co mówił, było kłamstwem. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności, nawet zwierzęta, które przebywały z tygrysem i darzyły go szacunkiem, uwierzyły w kłamstwa lwa. Niektóre zwierzęta nawet zaczęły obrzucać go błotem. Lew swoim podłym postępowaniem chciał zmusić tygrysa do opuszczenia cudownego lasu.

     Tygrys podejrzewał, że coś jest nie do końca w porządku, ale jednak nie unosił się gniewem, nie znienawidził mieszkańców lasu, dla niego wszystko się działo tak jakby dana sytuacja "nie zaistniała". On się tylko troszczył o źródełko, ale zaczynał się martwić o stosunki między sąsiadami w lesie...

     Pewnego dnia pomyślał tygrys, że wybierze się w podróż, aby odnaleźć "kwiat szczęścia", który miał przywrócić pokój w zaczarowanym lesie. Powiedział znajomym, że wyrusza i niebawem wróci. Lew był bardzo dumny z siebie, że udało mu się przepędzić "wroga z lasu". Oczywiście w to też uwierzyli mieszkańcy.

     Wszyscy zajmowali się ustalaniem "zasad", dzięki którym będzie można było żyć w spokoju przez wiele lat. Tak byli zajęci tymi sprawami, że źródełko zaczęło być zaniedbywane.

Rośliny powoli zaczęły usychać, w lesie zapanował chaos.

     Wszystko nie układało się tak jak powinno. Mieszkańcy lasku zaczynali zadawać pytania "królowi" - Czy ma jakiś pomysł, aby ich kraina nie wyginęła? Lew rozejrzał się dookoła. Jako, że nie miał wystarczającego doświadczenia, powiedział:

     "Wszystko tutaj powoli umiera i nie warto "budować" czegokolwiek." I po tych słowach poszedł szukać nowego miejsca dla siebie. Niektóre zwierzęta poszły za nim...

Niektóre jednak zostały w lesie i zastanawiały się, co począć.

     Kiedy wszyscy stracili nadzieję na lepsze jutro, zjawił się biały tygrys z dziwaczną rośliną. Zauważył, że sytuacja w lesie nie jest za ciekawa. Wszystko usycha, a zwierzęta bez nadziei dopytywały się go, co mają czynić... Biały Tygrys, zasadził roślinkę blisko znanego mu dobrze źródełka, powiedział do niego: "wróciłem." i zabrał się do pracy. Po kilku dniach, las ponownie zaczął tętnić życiem...


Miłość to wierność wyborowi!!

Offline

 

#2 2007-08-10 23:13:28

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: źródełko życia...

... jedno wspólne dobro, które ich łączyło.
To właśnie te źródełko.

Piękna bajka - przypowieść… Ale co mnie w niej najbardziej uderzyło i zastanowiło…. to samo źródełko, źródełko życia z zaczarowanego lasu… i nie tylko…. Źródło Życia jako centrum istnienia, centrum wszystkiego… Ale jak je odkryć i  gdzie szukać???

Jan Paweł II w "Tryptyku Rzymskim"  napisał:

Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków...
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, ze ono musi tu gdzieś być-
Gdzie jesteś, źródło?...Gdzie jesteś, źródło?!

Cisza...
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!

(Cisza - dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)

Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.



Trzeba iść pod prąd…do góry…Tak! Pod prąd, bo z prądem płyną tylko martwe ryby i śmieci. Ale iść pod prąd tak trudno, tak ciężko…  To boli i  często wzbudza sprzeciw - mój własny  i innych. Jednak wiem, że jest tylko jedyna droga do Źródła – droga serca…
Dzisiaj zadaję sobie pytanie, co jest źródłem mojego źródła, czyli co jest źródłem mojego serca, z którego czerpię siły, które mnie karmi i gasi moje pragnienie. Źródłem, przy którym odpoczywam. Co jest sercem mojego serca, czyje serce jest źródłem mojego serca. Serce w sercu. Tak! Ale czyje? Czy jest to Twoje Serce, Jezu?  Serce Jedynego Boga? A jeśli już odkryję, jeśli odnajdę w sobie to życiodajne źródło - Twoje Najświętsze Serce,  to czy będę potrafiła zadbać we mnie o Jego czystość i krystaliczność? Co ujrzę? Czy wokół mojego źródła rosną zielone rośliny, kwitną kwiaty? Czy jest ono oazą?   A może moje źródło już dawno wyschło i  pochłonęła je  pustynia moich nienasyconych pragnień trawionych ogniem konsumpcji i pożądań?   Nieustannie szukam… Szukam .. ale nie tam gdzie trzeba – bo gdzieś daleko, i często po omacku – a przecież ONO znajduje się tutaj, we mnie. I mogę je oczyszczać zawsze, gdy tylko zachodzi potrzeba… Wystarczy tylko stanąć  w prawdzie przed samą sobą i przed Tobą Panie. Wystarczy uklęknąć przy kratkach konfesjonału… Mówią, ze łzy oczyszczają, ze cierpienie oczyszcza… Oczyszczaj wiec mnie tyle, ile trzeba.. Oczyszczaj mnie ogniem Twojej Miłości! „Wszystko zostało stworzone z Miłości i w Niej ma swoje istnienie. Zanurzone zostało w Bogu w Nim oddycha, porusza się i rozwija. Od Niego wyszło i do Niego powraca' … i ja powrócę do Ciebie… Chrystusie…

Jezu, wierzę, że Twój Najświętszy Sakrament, jest źródłem życia, jest drogowskazem do szczęścia i wiem, ze jest źródłem wszelkiego pocieszenia wszystkich zawiedzionych w miłości…

„Jak łania pragnie wody ze strumieni,
Tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże….” /PS 42,2/


O Jezu, pozwól mi odkryć Twoje Źródło we mnie.
Dopomóż, by było należycie pielęgnowane i oczyszczane.
By zachowało krystaliczną przejrzystość i ożywczą świeżość.
Nie pozwól, aby zamieniło się w martwą pustynię.
Jestem niczym latorośl i potrzebuję wody, aby żyć, aby nie uschnąć i stać się dojrzałym  owocem…
Potrzebuję Ciebie, mój Boże !

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2007-08-11 13:36:46)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.grebocin.pun.pl