Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie
Istniały kiedyś dwie bryły lodu. Powstały w czasie długiej zimy, w grocie utworzonej z pni, kamieni, krzewów, pośród lasu na stokach góry.Leżały naprzeciwko siebie z ostentacyjną obojętnością. Ich stosunki cechowała pewna oziębłość. Czasami jakieś "dzień dobry", czasami "dobry wieczór". Nic ponadto. Nie potrafiły "przełamać lodów".
Każda bryła myślała o drugiej: "Mogłaby chociaż wyjść mi naprzeciw". Bryły jednak nie mogą samodzielnie wędrować. Z tego powodu nic się nie działo i każda bryła lodu zamykała się jeszcze bardziej w sobie.
W grocie mieszkał borsuk. Pewnego dnia stwierdził:
- Szkoda, że musicie być tutaj. Jest wspaniały, słoneczny dzień!
Dwie bryły lodu zatrzeszczały ponuro. Od maleńkości wiedziały, że słońce stanowi dla nich wielkie niebezpieczeństwo.
Tym razem, o dziwo, jedna z dwóch brył zapytała.
- Jak wygląda słońce?
- Jest cudowne... Jest życiem... - odpowiedział zaambarasowany borsuk.
- Czy mógłbyś zrobić szparę w sklepieniu tej nory? Chciałabym zobaczyć słońce... - wyznała bryła lodu.
Borsuk nie kazał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zrobił dziurę w gmatwaninie korzeni i ciepłe, mile światło słoneczne wdarło się niczym złocisty promień.
Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzewało powietrze, jedna z brył poczuła, że trochę się topi i rozpuszczając się, stawała się przejrzystym strumykiem wody. Czuła się inaczej, nie była już tą dawną bryłą lodową.
Druga bryła również zrobiła to cudowne odkrycie. Dzień po dniu, z dwóch brył lodu wypływały dwa strumyki wody, które kierowały się ku wejściu do groty. Po pewnym czasie połączyły się razem, tworząc przejrzyste jeziorko, w którym odbijało się niebo.
Dwie bryły lodu odczuwały jeszcze zimno, ale odkryły również swą kruchość i samotność oraz troskę i niepewność. Zdały sobie sprawę, że są podobnie zbudowane, i że w rzeczywistości potrzebują jedna drugiej.
Przyleciały dwa szczygiełki ze skowronkiem i napiły się wody. Owady brzęczały wokół jeziorka, wiewiórka o długim, puszystym ogonie wykąpała się w nim.
Wśród tej radości odbijały się dwie bryły lodu, które teraz odnalazły serce.
Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie. Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy?
Offline
xpacifer napisał:
Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie. Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy?
Ależ robimy, ale mało kto wie, że właśnie tego potrzebuje. Przez to wszystkie promienie, słowa, gesty omijają tą osobę. Ale nie wolno rezygnować. Bo wystarczy że najmniejszy nasz promyk dotrze do drugiej osoby i ona go przyjmie, to od razu wybucha promieniami na wszystkie strony, a jej uśmiech rozpala wszystkich, którym jest dane go ujrzeć. Czasami trwa to długo, czasami krótką chwilę. Ale nawet dla najkrótszej chwili rozpromienienia drugiej osoby warto jest starać się latami:)
Dziękuje Księdzu za tą bajkę.
Offline
Poetka Duszy
... a mówią, ze góra z górą się nie zejdzie ...
a do tego, dzisiaj mamy wspólne święto (jeśli mnie oczy i pamięć nie myli) - "mięsięcznica" powstania naszego FORUM
21.03 -21.04.2007 r.
A więc "dwa" w "jednym":
Z tytułu pięknej bajki i naszego wspólnego wspólnotowego święta wszystkim życzę -
"... jedno serce, jedną duszę stwórz o Jezu w nas!"
Niech nasze wspólne "bajkowanie" nigdy swego kresu nie sięgnie!
Amen
Ostatnio edytowany przez Calineczka (2007-04-21 14:29:43)
Offline