Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


  • Index
  •  » Dyskusje
  •  » Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny :)

#1 2009-09-08 07:55:56

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny :)


Szczęśliwa jesteś, Najświętsza Panno Maryjo,
i godna wszelkiej chwały,
bo z Ciebie narodziło się słońce sprawiedliwości,
Chrystus, który jest naszym Bogiem.



Pismo Święte nigdzie nie wspomina o narodzinach Maryi. Tradycja jednak przekazuje, że Jej rodzicami byli św. Anna i św. Joachim. Byli oni pobożnymi Żydami. Mimo sędziwego wieku nie mieli dziecka. W tamtych czasach uważane to było za karę za grzechy przodków. Dlatego Anna i Joachim gorliwie prosili Boga o dziecko. Bóg wysłuchał ich próśb i w nagrodę za pokładaną w Nim bezgraniczną ufność sprawił, że Anna urodziła córkę, Maryję. Anna nie wiedziała jeszcze wtedy, że Maryja została niepokalanie poczęta i jest zachowana od wszelkiego grzechu, by później, będąc posłuszną Bożej woli, stać się Matką Boga.
Nie znamy miejsca urodzenia Maryi ani też daty jej przyjścia na ziemię. Jeśli jednak przyjmiemy za punkt wyjścia przyjęty pierwszy rok naszej ery jako datę narodzenia Chrystusa, to należy się zgodzić, że Maryja przyszła na świat pomiędzy 20 a 16 rokiem przed narodzeniem Pana Jezusa.
(...) Największy wpływ wywarła na tradycję Kościoła Protoewangelia Jakuba. Pochodzi ona bowiem z roku ok. 150, więc jest bardzo bliska Ewangelii św. Jana. Stamtąd właśnie dowiadujemy się, że rodzicami Maryi byli św. Joachim i św. Anna, i że Maryja jako dziecię kilkuletnie została przez rodziców ofiarowana w świątyni, gdzie też zamieszkała. (...)
Pierwsze wzmianki o liturgicznym obchodzie narodzin Maryi pochodzą z VI w. Święto powstało prawdopodobnie w Syrii, gdy po Soborze Efeskim kult maryjny w Kościele przybrał zdecydowanie na sile. Wprowadzenie tego święta przypisuje się papieżowi św. Sergiuszowi I w 688 r. Na Wschodzie uroczystość ta musiała istnieć wcześniej, bo kazania-homilie wygłaszali o niej św. German (+ 732) i św. Jan Damasceński (+ 749). (...) Datę 8 września Kościół przyjął ze Wschodu - w tym dniu obchód ten znajdował się w sakramentarzach gelazjańskim i gregoriańskim. (...)
W Polsce święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny ma także nazwę Matki Bożej Siewnej. Był bowiem dawny zwyczaj, że dopiero po tym święcie i uprzątnięciu pól, brano się do orki i siewu. Lud chciał najpierw, aby rzucone w ziemię ziarno pobłogosławiła Boża Rodzicielka. Do ziarna siewnego mieszano ziarno wyłuskane z kłosów, które były wraz z kwiatami i ziołami poświęcane w uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej, by uprosić sobie dobry urodzaj. Na Podhalu święto 8 września nazywano Zitosiewną, gdyż tam sieje się wtedy żyto. W święto Matki Bożej Siewnej urządzano także dożynki.
We Włoszech i niektórych krajach łacińskich istnieje kult Maryi-Dziecięcia. We Włoszech istnieją nawet sanktuaria - a więc miejsca, gdzie są czczone jako cudowne figurki i obrazy Maryi-Niemowlęcia w kołysce. Do nich należą między innymi: Madonna Bambina w Forno Canavese, Madonna Bambina w katedrze mediolańskiej - najwspanialszej świątyni wzniesionej pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny; Madonna Bambina w kaplicy domu generalnego Sióstr Miłosierdzia. Matka Boża-Dzieciątko jest główną Patronką tego zgromadzenia. Czwarte sanktuarium Matki Bożej-Dzieciątka jest w Morcatelle - znajduje się tam obraz namalowany przez św. Weronikę Julianę (+ 1727).

Dzisiejsze święto przypomina nam, że Maryja była zwykłym człowiekiem. Choć zachowana od zepsucia grzechu, przez całe życie posiadała wolną wolę, nie była do niczego zdeterminowana. Tak jak każdy z nas miała swoich rodziców, rosła, bawiła się, pomagała w prowadzeniu domu, miała swoich znajomych i krewnych. Dopiero Jej zaufanie, posłuszeństwo i pełna zawierzenia odpowiedź na Boży głos sprawiły, że "będą Ją chwalić wszystkie pokolenia".

Żródło: http://www.brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-08a.php3



Zdrowaś Maryja...


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#2 2009-09-08 17:05:35

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny :)

Kochani,  dzisiejszy dzień  skłonił mnie do refleksji, która pragnę się z Wami podzielić …. Refleksji  nad Narodzinami NMP…Ale najpierw trzeba nam cofnąć się w czasie …

A więc na początek chciałabym, abysmy sobie przypomnieli dzień, w którym przedstawialiśmy Misterium Męki Pańskiej …. Ten sprzed roku  ale i  ten tegoroczny…. Cofnijcie się, moi Mili,  i najdokładniej jak tylko potraficie zobaczcie ponownie ale tym razem już tylko oczami Waszej pamieci wjazd Jezusa do Jerozolimy… Czy pamiętacie, jak Jezus wjeżdżał na osiołku do naszego kościoła? A teraz przymknijcie powieki i ponownie poczujcie atmosferę tamtego wieczoru …. Czy słyszycie  te okrzyki : „ Jezus jedzie!!” „Hosanna!!!!!!” ????!!! Czy czujecie to drżenie murów świątyni, gdy nasze pojedyncze okrzyki zaczęły łączyć  się okrzykami otaczających nas ludzi… Czy pamiętacie to wrażenie jakby i kamienie wołały: „ Jezus jedzie!  Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w Imię Pańskie! Hosanna!” i ta niesamowita atmosfera, która miała zapach wonnego kadzidła…. A teraz, kochani, cofnijcie  się do kwietnia tego roku: Ogromna zielona przestrzeń,  niezliczony tłum ludzi, który przybył na Misterium …  i Jezus wkraczający w ten tłum na osiołku, i my .. podekscytowani do tego stopnia, ze co niektórzy  nas, aż  biegnący po drodze się powywracali z przejęcia…” „ To Jezus! To ON! Jedzie! Jezus jedzie!!!!!!!” „ Hosanna!” Krzyczeliśmy …. ‘ Hosanna!” Wołał tłum…. „Hosanna!!!”  szumiały w takt drzewa. ‘”Hosanna!!!”   Przywołajcie to wspomnienie w całym swoim obrazie. ” Hosanna!!!!! ”
……………………………………………………………………………………………..

A teraz, moi Drodzy, wyobraźcie sobie, co mogło dziać  się w Niebie  i  w czeluściach piekła podczas Narodzin Najświętszej Maryi Panny ….  Czy jesteście odczuć w tym momencie  tę szaloną radość Nieba?  Te śpiewy  wszystkich chórów niebieskich – całego Dworu Niebieskiego?! Jak musiał być poruszony cały Wszechświat, gdy rodziła się Ta, Która przez wieki była przepowiadana, Ta , Która miała stać się Matką, Tego, Który miał przynieść światu Zbawienie, Tego< Który miał zwyciężyć zło i śmierć ?! Matką Pięknej Miłości!  Jak wielka to musiała być radość?! Jak szybko przekazywana musiała być ta nowina… jak rozchodziło się szybko to poselstwo? Wyobraźcie sobie to nie wyobrażane wesele! Jestem przekonana, ze cala przyroda, cały kosmos  drżał z przejęcia - To już!!!! Jestem przekonana, że cały wszechświat był wzruszony z radości aż do  łez i wołał ; „Błogosławiona!!!!” " Błogosławiona!!!" !!! A piekło… czy jesteście w stanie sobie wyobrazić te panikę i ten strach...?! To przerażenie i tą złość… wściekłość i bezsilność???!!  Jakie to musiało być potężne  uderzenie w moce piekielne? Jaki cios?! Oto narodziła się mała dziewczynka, Dziewica … KOBIETA !!! Kobieta, której potomstwo zmiażdży głowę zła… Kobieta, z Której narodzi się Słonce Sprawiedliwości – Sam Bóg! 

Kochani, nie będę się więcej rozpisywała…. Zostawiam to Waszej kontemplacji… Myślę jednak, ze warto na chwilę się zatrzymać i zastanowić nad wagą dzisiejszego Święta…. Warto  przymknąć na chwilę powieki i duchem przenieść się w tamten czas … aby doświadczyć potężnej Miłości Boga … Miłości objawiającej się w wybraństwie Maryi, którego nikt ani nic nie zdołał jej odebrać, bo przylgnęła całą swoją Istotą do Boga i była posłuszna Jego woli do końca…. Miłości, której nikt ani nic  nie jest w stanie tak naprawdę do końca pojąć i przeniknąć…

Dziękuję…. !!! 

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2009-09-08 20:44:11)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#3 2010-09-08 07:43:29

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny :)

Fragment widzenia Marii Vatorty opisujący Narodzenie Najświętszej Maryi:

"Widzę, jak Anna wychodzi z ogrodu warzywnego. Wspiera się na ramieniu może jakiejś krewnej, bo jest do niej podobna. Jest bardzo gruba i wygląda na zmęczoną także z powodu duszności, zupełnie podobnej do tej, która mnie osłabia.
Chociaż ogród jest zacieniony, to jednak powietrze jest gęste i ciężkie. Można by je kroić nożem jak pulchne i ciepłe ciasto, takie jest ciężkie pod bezlitosnym niebem. Jego błękit jest nieco zamglony przez zawieszone w powietrzu drobiny kurzu. Susza trwa już chyba od dawna, ziemia bowiem – tam gdzie nie była podlewana – zamieniła się w bardzo miałki, prawie biały pył. Jego biel jest lekko różowa, jakby brudna. Po nawodnieniu ziemia staje się ciemna: czerwonobrązowa. Widać to przy roślinach i wzdłuż grządek, na których rosną jarzyny, a także wokół krzewów róż i jaśminów, wokół kwiatów i kwiatuszków rosnących głównie na obrzeżach i przed pięknym tunelem, który przecina sad na dwie części. Jedna z nich ciągnie się aż do granicy pól, z których sprzątnięto już zboże. Nawet trawa na otaczającej granice posiadłości łączce jest rzadka i wyschnięta. Tylko na skraju – gdzie znajduje się żywopłot z dzikiego głogu, cały obsypany rubinami małych owoców – trawa jest gęstsza i bardziej zielona. Tam, szukając cienia i paszy, zgromadziły się owce pod opieką małego pastuszka.
Joachim krząta się przy rzędach warzyw i oliwek. Ma dwóch pomocników. Pomimo zaawansowanego wieku jest żwawy i pracuje z widocznym upodobaniem. Otwierają właśnie, przy granicy pól, zastawki na wodę, żeby spływała małymi rowkami na spragnione rośliny. Woda toruje sobie drogę, kłębiąc się poprzez trawę i wyschniętą ziemię, tworząc mokre zakola. Przez chwilę wyglądają one jak żółtawy kryształ, ale wkrótce stają się ciemnymi obręczami wilgotnej ziemi, które otaczają pnie winorośli i oliwek bogato obciążonych owocami. Anna przechodzi pod cienistym tunelem obrośniętym winoroślą – gdzie brzęczą złote pszczoły, spragnione słodyczy soku z jasnych gron – i zbliża się powoli do Joachima. Ten, zauważywszy małżonkę, śpieszy na spotkanie.
- Przyszłaś tutaj?
- Dom jest nagrzany jak piec...
-I to cię męczy...
- To jedyne cierpienie ostatnich chwil mego stanu. Cierpią wszyscy: ludzie i zwierzęta. Nie przebywaj zbyt długo na słońcu, Joachimie!
- Deszcz – którego od tak dawna oczekujemy i który od trzech dni wydaje się tak blisko – nie nadchodzi. A uprawy wypalają się. Na szczęście nasze źródło jest niezwykle obfite. Właśnie otwierałem kanały nawadniające. Niewielka to pomoc dla roślin – których liście zwiędły i pokryły się kurzem – ale to nie pozwoli im zginąć. Żeby tak zaczęło padać!...
Joachim spogląda w niebo z troską wspólną wszystkim rolnikom. Anna zaś chłodzi się wachlarzem zrobionym chyba z liścia palmy. Przepleciony jest wielobarwną nicią, która go usztywnia. Krewna odzywa się:
-Tam w dali, zza Wielkiego Hermonu, wyłaniają się gwałtownie chmury. Północny wiatr zwykle jest orzeźwiający, więc być może przyniesie deszcz.
-Już od trzech dni zrywa się, ale zaraz po wschodzie księżyca cichnie. Zobaczycie, że dzisiaj znowu tak będzie» – Joachim jest zniechęcony.
-Wracajmy do domu! Tutaj nie ma czym oddychać. Myślę, że lepiej będzie wrócić!... – mówi Anna. Jej twarz wydaje się bardziej oliwkowa z powodu nagłej bladości.
- Cierpisz? [– pyta małżonek.]
- Nie. Ogarnia mnie wielki pokój: taki, jaki odczuwałam w Świątyni, kiedy dana mi była łaska; pokój, jakiego doznałam też wtedy, gdy poczułam, że zostałam matką. To jest jak uniesienie, jakby słodkie omdlenie ciała, podczas gdy duch doznaje takiego pokoju, do jakiego nic co ludzkie nie jest podobne. Kochałam cię, Joachimie. Gdy weszłam do twego domu i powiedziałam sobie: “Jestem małżonką sprawiedliwego”. Odczuwałam wtedy pokój, tak jak i za każdym razem, gdy troszczyłeś się o swoją Annę z opiekuńczą miłością. Jednak ten pokój jest inny. Myślę, że jest on podobny do oliwy, którą łagodnie rozlał nasz ojciec Jakub po śnie o aniołach. A może jeszcze bardziej podobny do rozkosznego pokoju dwóch Tobiaszów, gdy objawił im się Rafał. W miarę jak ogarnia mnie ten pokój i jak się nim cieszę, on ciągle wzrasta. To jest tak, jakbym się unosiła w lazurową przestrzeń nieba... i nie wiem, dlaczego od chwili gdy się ten stan duszy pojawia, rodzi się w mym sercu pieśń Tobiasza. Wydaje mi się, że pieśń została napisana na tę właśnie chwilę... dla tej radości... dla izraelskiej ziemi, która ją słyszy... dla grzesznej Jerozolimy, otrzymującej teraz przebaczenie... lecz... nie śmiejcie się z majaczenia matki, która mówi: “Dziękuj Panu za dobra, jakimi cię obdarzył, i błogosław Boga, że odnowił w tobie Swój Przybytek”. Myślę, że tym, który odbuduje w Jerozolimie Przybytek Boga Prawdziwego, będzie istota mająca się ze mnie narodzić... i poza tym myślę, że to nie o Świętym Mieście, lecz o tej Istocie, która powstaje we mnie, kantyk powiada: “Będziesz jaśniała cudownym światłem, a wszystkie narody ziemi pokłonią się przed Tobą. Narody przyjdą do Ciebie, żeby Ci przynieść podarki, i uwielbią w Tobie Pana i zachowają Twoją ziemię świętą, gdyż w Tobie będą wzywać Wielkiego Imienia. Będziesz szczęśliwa w Swych dzieciach, gdyż wszystkie będą błogosławione, bo zgromadzą się wokół Pana. Błogosławieni, którzy będą Cię kochać i radować się Twoim pokojem!...” a pierwszą, która się cieszy, jestem ja: Jej szczęśliwa matka.
Anna, mówiąc te słowa, mieni się na twarzy i rozpromienia jak ktoś, kto przechodzi ze światła księżycowego do wielkiej jasności. Słodkie łzy spływają jej po policzkach. Nie zauważa ich, uśmiechając się do swej radości. Idzie w stronę domu między krewną i małżonkiem. Ci słuchają jej w milczeniu, wzruszeni.
Wszyscy przyspieszają kroku, bo chmury popychane gwałtownie wiatrem pędzą i gromadzą się na niebie. Równinę ogarnia mrok i drżenie zapowiadające burzę. Gdy są już na progu domu, pierwsza sina błyskawica rozdziera niebo. Grzmot pierwszego uderzenia pioruna przypomina toczenie ogromnego kotła i miesza się z szelestem pierwszych kropel, które spadają na spalone liście.
Wchodzą do domu i Anna zaraz się oddala. Joachim wraz z pomocnikami zatrzymuje się na progu. Rozmawia o tak oczekiwanym deszczu, który jest błogosławieństwem dla zeschniętej ziemi. Wnet jednak radość zmienia się w troskę, bo zrywa się straszliwa nawałnica, z błyskawicami i gradowymi chmurami.
- Jeśli chmura pęknie, oliwki i winogrona zostaną zmiażdżone jak w młyńskim kole. Czeka nas bieda!»


Potem ogarnia Joachima nowy niepokój – z powodu małżonki, dla której nadszedł czas porodu. Krewna zawiadamia go o tym, zapewniając, że Anna wcale nie cierpi. Joachim jednak niepokoi się. Krewna i inne niewiasty – a wśród nich jest też mama Alfeusza – wychodzą z izby Anny. Zaraz tam powracają z ciepłą wodą w miednicach i z ręcznikami, które wysuszyły się przy płomieniu ognia, jaśniejącego radośnie w palenisku na środku wielkiej kuchni. Joachim pyta kobiety o nowiny, lecz nie uspokajają go ich pociechy. Niepokoi go nawet to, że Anna nie krzyczy. Mówi:
- Jestem mężem i nigdy nie asystowałem przy porodzie. Pamiętam jednak, jak mówiono, że brak bólu jest złym znakiem.
Wieczór zapada wcześniej z powodu burzy, która jest niezwykle gwałtowna. Strumienie wody, wicher, błyskawice – wszystko naraz, prócz gradu, który odszedł, by spaść gdzie indziej.
Jeden z towarzyszących Joachimowi pomocników zauważa tę gwałtowność i mówi:
- Można by rzec, że szatan z demonami wyszedł z Gehenny. Spójrz na te czarne chmury! Czuć smród siarki wypełniający powietrze. Słychać cyniczne świsty, krzyki, narzekania i złorzeczenia. Jeśli to on, to musi być wściekły dziś wieczorem.
Drugi młodzieniec odpowiada ze śmiechem:
- Wielka zdobycz mu umknęła. A może Michał uderzył go Bożym piorunem, dlatego ma potrzaskane rogi i spalony ogon?
Jedna z niewiast przebiega obok nich i krzyczy:
-Joachimie, już się rodzi! Wszystko odbywa się szybko i dobrze» – i znika, trzymając w rękach małą amforę.
Po ostatnim uderzeniu pioruna – tak silnym, że rzuca trzech mężczyzn o ścianę – burza nagle ustaje. Przed domem, w ziemi ogrodu, zostaje na pamiątkę po niej czarna dymiąca dziura. Tymczasem jakieś kwilenie – podobne do skargi gołąbka, który po raz pierwszy nie piszczy, lecz grucha – przenika przez drzwi pokoju Anny. W tym momencie gigantyczna tęcza rozpościera swe półkole na całej rozciągłości nieba. Wychodzi lub przynajmniej wydaje się wychodzić ze szczytu Hermonu, który – całowany promieniami słońca – wygląda jak utworzony z najdelikatniejszego, białoróżowego alabastru. Wznosi się na sam szczyt bardzo jasnego wrześniowego nieba, przechodząc przez bezkresne przestrzenie, oczyszczone z wszelkich zabrudzeń. Szybuje ponad pagórkami Galilei i nad ukazującą się równiną – między dwoma figowcami i jeszcze nad inną górą – zdając się kończyć u kresu horyzontu, tam gdzie stromy łańcuch górski zupełnie zasłania widok.
- Tego jeszcze nigdy nie widziano!
- Patrzcie! Patrzcie!
-Tęcza wydaje się otaczać całą ziemię izraelską... i już... ale popatrzcie tylko, jaka gwiazda!... A słońce jeszcze nie zaszło. Jaka Gwiazda! Błyszczy jak ogromny diament!...
-I księżyc! Tam... Księżyc w pełni, mimo że brak do niej całych trzech dni! Patrzcie, jak świeci!
Przychodzą szczęśliwe niewiasty z różowym kłębuszkiem zawiniętym w śnieżnobiałe płótno. To jest Maryja, Mama! Maleńka Maryja, która mogłaby spać swobodnie tulona w ramionach dziecka. Maryja jest nie dłuższa niż łokieć. Ma maleńką główkę jak z kości słoniowej zabarwionej lekko na różowo. Małe karminowe usteczka już nie płaczą, lecz wykonują instynktowny ruch ssania, ale są tak maleńkie, że nie wiadomo, jak sobie poradzą z ujęciem końca piersi. Maleńki nosek wystaje między okrągłymi liczkami, a gdy otwierają się oczka, widać dwa skrawki nieba, dwa niewinne lazurowe punkty, które patrzą nie widząc spomiędzy delikatnych płowych rzęs, tak jasnych, że prawie różowych. Nawet delikatne włoski na okrągłej główce mają lekki różowy odcień, jak niektóre miody – niemal białe. Uszka są jak dwie muszelki: przezroczyste, różowawe, doskonałe. A rączki...? Poruszają się w powietrzu w kierunku buzi. W tej chwili są zaciśnięte w piąstki jak dwa młode pączki róży, w których pękły zielone płatki i ukazuje się ich bladoróżowy jedwab. Gdy się otwierają, są jak dwa małe klejnoty z kości słoniowej lub alabastru, ledwo zaróżowione, z pięcioma maleńkimi paznokciami w kolorze jasno liliowym. Jakże sobie poradzą w przyszłości te ręce, żeby otrzeć tak wiele łez?
A nóżki? Gdzie one są? Na razie nóżki ukryte są w lnianych płótnach, lecz oto krewna siada i odkrywa je. Jakież maleńkie stópki! Mają cztery centymetry długości, a podeszwy są jak koralowe łupinki! Na wierzchu stopka wygląda jak śnieżna łupinka, ozdobiona niebieskimi żyłkami. Palce są arcydziełami miniaturowej rzeźby, zakończone bladoliliowymi łuseczkami. W jaki sposób będzie można znaleźć sandałki, gdy te maleńkie jak u lalki stópki będą stawiać pierwsze kroczki? Jak będzie można na nich stanąć? Jak poradzą sobie, by odbywać w przyszłości dalekie i uciążliwe podróże i by utrzymać pod krzyżem tyle cierpienia?
Jednak teraz nikt o tym nie wie. Wszyscy się śmieją i cieszą, widząc jak te śliczne nóżki poruszają się i szamocą. Patrzą na miniaturowe zaokrąglone udka, tworzące z brzuszkiem dołki i fałdki. Szyja wyłania się z doskonałej maleńkiej klatki piersiowej. Pod osłaniającym ją bardzo białym jedwabiem widać ruchy oddychania. Kiedy zaś przyłoży się usta do klatki piersiowej – jak to właśnie czyni szczęśliwy ojciec, żeby Ją pocałować – słychać bicie małego serduszka... tego najpiękniejszego serca, jakie było kiedykolwiek na ziemi we wszystkich czasach: jedynego niepokalanego serca ludzkiego.
A plecy? Przewracają Ją na brzuszek i widać wygięcie kręgosłupa, okrągłe ramionka i różowy karczek. Jest tak silny, że główka unosi się na małej szyi, wyglądając jak główka ptaszka. Rozgląda się, żeby odkrywać nowy dla Niej świat. Wydaje lekki okrzyk niezadowolenia, że Ją pokazują – tę Czystą i Skromną – tylu ludzkim oczom: Ją, której nikt już nigdy nie ujrzy nagiej, bo jest najbardziej Dziewiczą, Świętą i Niepokalaną. Zakryjcie, zakryjcie czym prędzej ten Pączek lilii, której kielich nigdy się nie rozchyli na ziemi – ten pączek, który da jeszcze piękniejszy od siebie Kwiat, wyłącznie Bogu, pozostając na ziemi zawsze tylko Pączkiem. Dopiero w Niebie ta Lilia Trójjedynego Pana rozchyli wszystkie płatki. Tam bowiem, w górze, nie ma już pyłu grzechu, który – choćby tylko niechcący – mógłby sprofanować tę najwyższą czystość. Tam bowiem w górze przyjmie Ją na oczach całego Nieba Trójosobowy Bóg, który – na razie ukryty w sercu bez skazy – będzie w Niej za kilka lat jako Ojciec, Syn i Małżonek.
Oto na nowo jest w pieluszkach, trzymana w ramionach przez Jej ziemskiego ojca, do którego będzie tak podobna. Ale nie teraz: obecnie jest tylko zarysem człowieka. Chcę powiedzieć, że będzie podobna do Joachima jako dojrzała niewiasta. Z matki nie ma nic. Z ojca – cerę i kolor oczu, a także włosów, które teraz są białe, lecz musiały być dawniej jasne, jak na to wskazują jego rzęsy. Rysy twarzy Maryja ma takie jak ojciec, tylko doskonalsze, bo bardziej niewieście i delikatne. Jest przecież niewiastą i to jaką Niewiastą! Po ojcu ma uśmiech i spojrzenie, gesty i wzrost. Gdy myślę o Jezusie – takim, jakiego Go widzę – to wydaje mi się, że Anna dała Wnukowi wzrost oraz bardziej śniadą, nieco ciemniejszą cerę. Maryja nie ma postawy Anny – przypominającej wysoką i strzelistą palmę – lecz ujmujący wygląd ojca.
Niewiasty też rozmawiają o burzy, o ukazaniu się księżyca i gwiazdy, o ogromnej tęczy. Przechodzą wraz z Joachimem do pokoju szczęśliwej matki, żeby jej oddać dziecko. Anna leży i uśmiecha się do swoich myśli:To Gwiazda – mówi. – Jej znak jaśnieje na niebie. Maryja – tęcza pokoju! Maryja – moja gwiazda! Maryja – czysty księżyc! Maryja – nasza perła!
-Nazywasz Ją Maryją?
-Tak. Maryja: gwiazda, perła, światłość, pokój!...
-Oznacza jednak też gorycz... Nie obawiasz się, że [to imię] przyniesie Jej nieszczęście?
-Bóg jest z Nią. Należała do Niego, zanim jeszcze zaczęła istnieć. On Ją poprowadzi Swymi drogami i cała gorycz życia przemieni się w niebiański miód. Teraz jesteś u Swojej mamy... jeszcze przez jakiś czas, zanim cała będziesz należała do Boga...
Widzenie kończy się na pierwszym śnie Anny - matki i Maryi - dzieciny.

Maria Valtorta, Poemat Boga- Czlowieka



*
Maryjo – tęczo pokoju, bądź pozdrowiona i módl się za nami!
Maryjo – nasza gwiazdo, bądź pozdrowiona i módl się za nami!
Maryjo – czysty księżycu, bądź pozdrowiona i módl się za nami!
Maryjo – nasza perło, bądź pozdrowiona i módl się za nami!
Amen



Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 
  • Index
  •  » Dyskusje
  •  » Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny :)
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.grebocin.pun.pl