Moi kochani, choć nie znam Was osobiście staliście się mi bliscy :D przyszła jednak pora, że muszę powiedzieć pa pa, wyjść z tego forum ... by w pewien sposób zamknąć za sobą furtkę i móc rozpocząć nowe etap w moim życiu..
A dlaczego Was żegnam ? Ano bo od 15 sierpnia rozpoczynam postulat u ss. Karmelitanek Dzieciątka Jezus :heart: w moim nowym domu ... Zabieram Was tam wszystkich w moim serduszku i zapewniam o pamięci w modlitwie :D
Świat podobny jest do wielkiego dworca... Przed każdym człowiekiem staje tyle możliwości, Tyle torów, peronów, pociągów. Każdy z nas dostał bilet z miejscówką. Kierunek - niebo. Tylko którędy? Tak skomplikowany jest nasz rozkład jazdy. Jak znaleźć swoje miejsce? Swój pociąg? Ten właściwy tor? Żeby nie wypaść z szyn. Żeby nie ustać w drodze. Żeby nie wybrać się w podróż bez Boga..
On jeden zna początek i koniec tej drogi. Na wszystkich zakrętach czuwa zawiadowca wszystkich dróg człowieka..
Więc modlę się, Panie, o wybór szczęśliwy : "poucz mnie, Panie, o drodze Twej" (Ps 26,11) I skieruj mnie na tor właściwy.
Moje powołanie??? Patrząc z perspektywy minionego czasu wiem jedno: Kochany Bóg tak pokierował moimi drogami, bym nie zaprzepaściła jedynej szansy jaką mi dał - własnego życia... W moim przypadku było tak, iż jako skryta i nieśmiała dziewczyna po prostu bałam się wyznać jakie jest pragnienie mego serca. Obawiałam się osądów, reakcji rodziny, znajomych ... Starałam się na wszelkie możliwe sposoby stłumić w sobie pragnienie pójścia drogą, którą wskazywało mi serce. Uciekałam w świat, by "być taką jak rówieśnicy", by zapomnieć... Rozpoczęłam studia, nieźle poczynałam sobie na kilku kierunkach, starałąm się zapełnić każdą wolną chwilę i w ten sposób nie zostawać sama ze swoimi myślami, z głosem sumienia ... Nie znajdowałam jednak spokoju wewnętrznego... Ciągle błądziłam... czułam się jak ktoś, kto pomylił drogi ... Ale dzięki temu, że Kochający Ojciec Niebieski i jego Aniołowie czuwali nade mną cały czas, prowadząc "za rękę", stawiając na drodze mego życia wspaniałych ludzi, przemawiając do mnie poprzez wiele niezwykłych wydarzeń mogłam coraz bardziej przybliżać się do Jezusa doskonaląc w sobie "Dziecięctwo Boże". I tak podczas kilku lat mieszkania i studiowania w Częstochowie - pod okiem Matki Jasnogórskiej - Pan przygotował mnie do tego, bym w końcu nabrała odwagi, raz jeszcze zastanowiła się nad swoim życiem, nad sensem życia i podjęła DOBROWOLNĄ DECYZJĘ ... Teraz, już jako absolwentka Politechniki Częstochowskiej, pracownik działu finansowego w nieźle prosperującej dużej firmie, przygotowuję się do tego, by rozpocząć postulat w Karmelu Dzieciątka Jesus.. Raduję się w Panu, i dziękuję za to, że pomógł mi podjąć taką decyzję.... ODNALAZŁAM SPOKÓJ i RADOŚĆ SERCA !! Bo wiecie, czasem bywa, że tak po ludzku gonimy za czymś, co w naszych oczach zapewni upragnione szczęście, spokój i harmonie ... biegniemy, biegniemy ale gdy już złapiemy ... to ... złudzenie pryska i zdajemy sobie sprawę z faktu, że nie tego szukaliśmy, nie tędy droga do szczęścia... W moim przypadku dokładnie tak było ... teraz wiem, że nie osiągnięcia, umiejętności, wykształcenie, ale "SOLO DIOS BASTA !" (BÓG SAM WYSTARCZA) Jak zareagowali moi znajomi i rodzina? Ci niewtajemniczeni rzeczywiście byli baaardzo zaskoczeni, gdy się dowiedzieli. Początkowo próbowali mi wybić z głowy taki pomysł :stupid: ale zrozumieli i uszanowali moją decyzję. :) Muszę też dodać że i ja sama byłam (i nadal jestem) zaskoczona drogą jaką wskazuje mi moje serce ... ale za przykładem św. Teresy od Dzieciątka Jezus staram się ufać, iż Pan nie daje pragnień, których nie moglibyśmy spełnić :D. Nie zaprzestaję jednak ufnej modlitwy i codziennego rozeznawania, by to nie moja wola, ale wola kochanego Ojca mogła być zrealizowana... Idę wiec i Ja ... Serce mi podpowiada, że dla tej Miłości i Prawdy WARTO zaryzykować! Warto zrezygnować z kariery, z "własnego pomysłu na życie" , z upodobań, z wszelkich przyjemności ... z tego co jakby nas ogranicza i przytrzymuje, by móc każdego dnia z prostotą dziecka stawać przed kochającym Bogiem Ojcem i nieść wszędzie Miłość oraz Prawdę słowem, czynem, a także modlitwą i ofiarą ....
Jak rozpoznać swoje powołanie ?? Jedyne co możemy zrobić chcąc iść za Jezusem, z Jezusem to całkowicie Mu zaufać .... :D Kroczyć z ufnością... gdyż jak powiedział mi jeden z kapłanów ... "JEZUS POMOŻE, ON ZAWSZE POMAGA DUSZY, KTÓRĄ POWOŁUJE " A przecież wszyscy jesteśmy powołani... Powołani do tego, by być szczęśliwymi.... Zatem kochani, zapraszajcie nieustannie Jezusa w wasze życie, i zaufajcie Mu a odnajdziecie szczęście jakie dla Was przygotował ...
Za wszystko dobro BÓG ZAPŁAĆ !!!
Gabriela ;)
|