Calineczka - 2011-09-10 23:40:08

"O tym wydarzeniu opowiadał Raoul Follereau,  który znalazł się kiedyś w leprozorium na pewnej wyspie Oceanu Spokojnego.

Było to miejsce przerażające: niesamowicie zniekształcone ludzkie ciała, przerażenie, gnijące rany, rozpacz, złość. Był tam jednak pewien starzec, który mimo ogromu cierpienia miał oczy ciągle błyszczące i uśmiechnięte. Jego ciało było obolałe, lecz on nie poddawał się rozpaczy, cieszył się życiem, a do innych trędowatych odnosił się życzliwie i serdecznie. Zaciekawiony tym prawdziwym cudem życia w piekle leprozorium, Follereau zapragnął wyjaśnić przyczyny owego niezwykłego zjawiska: cóż takiego mogłoby obdarzyć cierpiącego staruszka taką radością życia? Zaczął go dyskretnie obserwować. Odkrył, że codziennie o brzasku stary mężczyzna z trudem posuwał się do ogrodzenia leprozorium, siadał zawsze w tym samym miejscu i rozpoczynał oczekiwanie. Nie czekał jednak - jak się okazało - na piękne widoki słońca wschodzącego nad wodami Pacyfiku. Siedział tak długo, aż z drugiej strony ogrodzenia pojawiała się kobieta, równie stara jak on, o twarzy pokrytej siatką cieniutkich zmarszczek i oczach pełnych pogody i spokoju. Kobieta nic nie mówiła, uśmiechała się tylko nieśmiało, lecz z oddaniem. Na ten widok twarz mężczyzny rozjaśniała się i on także radośnie się uśmiechał. Ta rozmowa bez słów nigdy nie trwała długo - po kilku minutach starzec podnosił się i odchodził w stronę baraków. Tak było każdego ranka: coś w rodzaju codziennej komunii. Trędowaty człowiek, pożywiony i umocniony tym uśmiechem, był w stanie znosić cierpienia kolejnego dnia i dotrwać do nowego spotkania z uśmiechniętą kobietą. Gdy Follereau zagadnął go o to, staruszek odparł:

- To moja żona.

A po chwili ciszy dodał:

- Zanim tutaj przyszedłem, ona mnie leczyła, w tajemnicy przed wszystkimi, czym tylko mogła. Pewien czarownik dał jej jakąś maść, którą codziennie smarowała mi twarz. Zagoiła się jednak tylko część policzka, gdzie mogła składać swój pocałunek... Kiedy wszelkie starania okazały się beznadziejne, wtedy mnie zabrano i przyprowadzono tutaj. Ona podążyła za mną. Kiedy widzę ją każdego dnia, wiem, że żyję tylko dzięki niej i jedynie dla niej. "


Marto i Gabrysiu! Niech radość z bycia nawzajem dla siebie DAREM, na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie… aż po kres Waszych dni na ziemi, wywołuje uśmiech na waszych ustach, rozświetla blaskiem wasze oczy, napełnia Wasze w serca wdzięcznością wobec Boga za wszystko co On czyni w Waszym życiu, a przez Was innym… Życzę wam, Kochani, abyście każdego poranka, każdego dnia potrafili obdarzać się tym uśmiechem… Uśmiechem  Miłości, który pozwala przetrwać nawet najtrudniejsze chwile w życiu.

Polecam Was Maryi - Matce Pięknej Miłości…

   http://img163.imageshack.us/img163/3192/ryczka.jpg

Szamba betonowe Sompolno